Wywiad z Aleksandrą Szafraniec: Do odważnych świat należy Drukuj
piątek, 06 lipca 2012 09:48

Moje Wielkie Mecze miały okazje przeprowadzić wywiad z Aleksandrą Szafraniec, która jest polską siatkarką wywodzącą się z Nysy, która najbliższy sezon spędzi w lidze francuskiej. Rozmowa odbyła się w trakcie meczu Polska-Brazylia. Opublikowałem ją na boisko.pl TUTAJ
- Może zacznijmy od początku. Teraz jesteś zawodniczką zespołu AS SP St Raphaël grającego w I lidze francuskiej. Gdzie był ten początek Twojej kariery?
- Zaczęłam swoją karierę w Lodgarze Nysa. Teraz to się chyba nazywa NTSK Nysa. Nie wiem, czy mają jeszcze tego sponsora. Trenerami byli panowie Gaborski i Roziewicz. Gdzieś tam też się przewinęła na początku pani Emilia Dudek. Zaczęło to się w IV-V klasie szkoły podstawowej. Wszystko podporządkowałam pod treningi. Byłam wysoka od zawsze. Dlatego do siatkówki pchali mnie rodzice i zachęcali trenerzy. Później pojechałyśmy na jakieś ćwierćfinały MP młodziczek do Wrocławia. Tam właśnie zobaczył mnie trener Rafał Błaszczyk i sprowadzili mnie do Wrocławia. I tak to się wszystko zaczęło.

- No i we Wrocławiu zacumowałaś na parę lat?
- Tak, tak, byłam tam 6 lat. 4 sezony grałam w II lidze, 1 sezon w I lidze i 2 w PlusLidze. Później byłam w Pszczynie, Trzebnicy i teraz wyjeżdżam zagranicę.
- Wróćmy do tego okresu Twojego pobytu w Gwardii, bo tu osiągnęłaś najwięcej sukcesów, które możesz zapisać w swoim CV.
- Tak, jeśli chodzi o CV, to jest ono bogate, bo we Wrocławiu udało mi się dużo osiągnąć. Przede wszystkim jeśli chodzi o młodzieżówkę, to miałyśmy naprawdę mocny zespół. Zdobywałyśmy wszystko, co można było zdobyć. Dużo tego było. Później jako młoda zawodniczka trafiłam do I zespołu i tam się rozwijałam nadal. Miałam tam kilka swoich minut na parkietach ekstraklasy. Później jedne wakacje spędziłam na zgrupowaniach Kadry B. Tak jakoś się kręciło wszystko.
- Z tego co udało mi się wyszukać, to w młodzieżowych zespołach Gwardii zdobyłaś 1 medal złoty i 2 srebrne.
- Ja nie pamiętam, ale tego było dużo więcej. Myślę, że co najmniej 2 złote i 2 srebrne. W juniorkach 1 złoto i 1 srebro oraz 1 złoto i 1 srebro w kadetkach. Jakoś tak to było. Ponadto różne olimpiady młodzieżowe. Myśmy wszystkie grały w jednej szkole. Raz wygrałyśmy MP szkół licealnych, innym razem gimnazjalnych. Grałyśmy w Mistrzostwach Świata szkół. Tak, że było tego naprawdę sporo. Nie jestem w stanie tego wszystkiego wymienić. Nie pamiętam już.
- Co to były za Mistrzostwa Świata?

- To były mistrzostwa szkolne. Pojechałyśmy jako Gimnazjum nr 5 we Wrocławiu i jako Liceum Ogólnokształcące nr 21 we Wrocławiu.
- W jakich krajach one się odbyły?
- Gimnazjada była w miejscowości Porec w Chorwacji, a Licealiada gdzieś koło Wenecji we Włoszech.                                                                                         – Tam z jakimiś sukcesami grałyście?
- Nie, tam raczej ciągnęłyśmy ogony, ze tak powiem. Ale przygoda jakaś była. Wspomnienia pozostały.
- Które dziewczyny, które tworzyły ten młodzieżowy zespół Gwardii, który odnosił tyle sukcesów, zrobiły na chwilę obecną większą karierę od Ciebie?
- Przede wszystkim Zuzia Efimienko i Ola Krzos. W zasadzie tylko one. To jest mój rocznik. To był silny rocznik ten 1989. To były dziewczyny wysokie. Byłyśmy ze sobą naprawdę zgrane. Ola Krzos grała w Gwardii. Teraz zmieniła klub na Chemik Police, który chce awansować do PlusLigi. A o Zuzi Efimienko nie muszę chyba nic mówić. Jest bardzo znaną zawodniczką. Gra w reprezentacji Polski. Teraz wyjechała do Włoch i tam się będzie rozwijała dalej.
- Z Gwardią odniosłaś też sukces w europejskich pucharach.
- Tak, w pucharze Challenge Cup. To się zaczęło tak, że wystartowałyśmy w pucharze CEV. Awans do niego zapewniłyśmy sobie dzięki zajęciu VI miejsca w PlusLidze. Przegrałyśmy tam pierwszy mecz i w związku z tym spadłyśmy do pucharu Challenge. No i tam grałyśmy z zespołami europejskimi i doszłyśmy do Final Four, który odbył się w Dreźnie. Dzięki temu zaliczyłam udział w europejskich pucharach. Wydaje mi się, że posmakowałam już wszystkiego.
- Jesteś w stanie powiedzieć ile meczy rozegrałaś w PlusLidze?
- Nie prowadzę takich statystyk, ale wydaje mi się, że nie było meczu, w którym bym nie weszła chociaż na chwilę, chociaż na podwyższenie bloku. Wydaje mi się, że prawie we wszystkich meczach, w których byłam w 12, to weszłam na parkiet. Takie były 2 sezony.
- A jeśli chodzi o Challenge Cup, to tam też na tych samych zasadach grałaś?
- Tak, było podobnie. Byłyśmy 3 zawodniczki, które prezentowały podobny poziom. No Zuzia Efimienko była od nas troszeczkę lepsza, miała trochę lepsze warunki fizyczne. Była więc rotacja w składzie i grałyśmy wszystkie.
- Po Gwardii Wrocław kolejne 2 sezony, to 2 kluby w I lidze?
- Najpierw grałam w Pszczynie. Zajęłyśmy VI miejsce. Teoretycznie dobre miejsce. Jednak mogłyśmy powalczyć o więcej, bo miałyśmy fajny zespół. Pod względem sportowym był to moim zdaniem udany sezon. Później trafiłam do Trzebnicy. Tutaj niestety pod względem sportowym sezon do udanych nie należał. Ale moim jednym z głównych celów oprócz gry było skończenie studiów, co udało mi się zrobić.
- Jakie to studia?
- Studia trenerskie na AWF.
- Myślisz, żeby w przyszłości pracować jako trener?
- To jest za daleko. Jeszcze o tym nie myślę.
- Jak wspominasz Twoją przygodę z kadrą B, czyli II reprezentacją Polski?
- Na jednych wakacjach byłam z trenerem Błaszczykiem na zgrupowaniach. Przygotowywałam się z dziewczynami do występu na Uniwersjadzie w Bangkoku. No i niestety nie udało mi się zakwalifikować do tej 12 czy 14 podstawowego składu. Jednak przetrenowałam należycie wakacje. Wiadomo, że to jest doświadczenie, które procentuje, które bardzo mi się przydało. Czerpie z tego korzyści do teraz, bo pracowałam z bardzo dobrymi zawodniczkami. Lepszymi ode mnie.
- Kiedyś Gwardia, potem gra w I lidze, a teraz wyjazd do Francji. Tam jedziesz do I ligi, która podobnie jak u nas jest tą II ligą. Czy w kategoriach sportowych uważasz to za krok do przodu? Jak oceniasz I ligę francuską w porównaniu z I ligą polską czy naszą PlusLigą?
- Wiadomo, że we Francji jest zdecydowanie niższy poziom. Ja sobie zdaję z tego sprawę. W ekstraklasie francuskiej jest na pewno niższy poziom niż w naszej PlusLidze. Wiadomo, że są tam zespoły, jak np. Cannes, które biją nasze drużyny na łeb na szyję, ale ogólnie liga jest tam słabsza.  Nie poszłabym do tego zespołu, gdyby nie to, że mają jakieś aspiracje i chcą awansować. Jest to zespół, który 2 lata temu spadł z ekstraklasy i chce tam wrócić. Gdyby nie chęć awansu, to chyba bym się nie zdecydowała na grę w tej II lidze francuskiej.
- Co wiesz o tej drużynie, oprócz tego, że ma ambicje powrócić do ekstraklasy? Czy przeglądałaś może jej skład? Czy składa się ona z samych Francuzek?
- W zeszłym roku była tam jedna Polka, Jola Kelner. Z nią właśnie przede wszystkim się kontaktowałam. Pytałam jak tam jest. Jaki to zespół? Czy faktycznie chcą awansować? Jak to organizacyjnie wszystko wygląda? Wypowiadała się dobrze o tej drużynie. Grały tam jeszcze Amerykanki i Bułgarki. Nie jest to więc zespół złożony z samych Francuzek. Ale tak szczerze, to dla mnie każda liga, czy to by była francuska czy niemiecka, byłaby czymś nowym. Jedyne moje kontakty z zagranicznymi drużynami, to te w czasie gry w europejskich pucharach. Stąd nie mam pojęcia, jak to wszystko może wyglądać. Dlatego uważam, że jest to drugi w moim życiu skok na głęboką wodę. Pierwszy to był wyjazd do Wrocławia. Wyjechałam mając zaledwie 14 lat. Teraz zafundowałam sobie drugi taki skok. Chyba do odważnych świat należy i mam nadzieję, że to będzie jakoś procentowało.
- Czy coś wiesz o trenerze tej drużyny?
- Trenerem jest kobieta. Jednak nie wiem wiele na temat składu i trenera. Wiem tylko, że klub ma aspiracje. To było dla mnie najważniejsze. Nie znam na tyle języka francuskiego, żeby zdobyć dokładne informacje o klubie. Mam nadzieję, że jak tam przyjadę, to organizacyjnie wszystko będzie dobrze działało.
- Jeszcze tam nie byłaś?
- Nie.
- Kuszące zapewne było też położenie miejscowości, w której będziesz mieszkać?
- To jest Lazurowe Wybrzeże. Będzie to na pewno piękna przygoda. Jest cudowne miejsce, słońce, zawsze ciepło. Ja jednak na to nie patrzę. Gdybym miała propozycję od klubu będącego na północy Francji, który chce awansować, to też bym taką propozycję rozważała. Mimo wszystko, to miejsce kusi.
- Na jaki czas podpisałaś kontrakt?
- Kontrakt podpisałam na rok. Nie zobowiązałam się do niczego więcej. Jeżeli awansujemy może będzie możliwość przedłużenia tego kontaktu. To już zobaczymy.
- Nie pytam o konkretne kwoty, ale finansowo ten kontrakt to dla Ciebie jest awans?
- Tak.
- Nawet w porównaniu z Gwardią Wrocław?
- To jest ciężka sprawa. Ja byłam w Gwardii od zawsze. Byłam więc inaczej traktowana, niż dziewczyny sprowadzane z innych klubów, żeby grać. Miałam się tam rozwijać. Jest to dla mnie na pewno finansowy awans. Dla mnie to są pieniążki, za które jestem w stanie się utrzymać. Żyć tak jak chcę.
- Ale niekoniecznie dla czołowej zawodniczki Gwardii byłby to finansowy awans?
- Nie, myślę, że nie.
- Czy myślisz o czymś takim jak reprezentacja Polski? Czy wychodzisz z założenia, że już koniec rozwijania się, ale pora na zarabianie, bo kariera nie trwa wieki?
- Nie, nie. Jeszcze jestem na to za młoda. Myślę w tych kategoriach, że będę grała tyle na ile mi zdrowie pozwoli. Pieniądze dla mnie jeszcze nie są czymś ważnym. Wiadomo, że potrzebuję tyle, żeby się utrzymać. Żeby żyć normalnie. Może o reprezentacji nie myślę, bo to jest jednak bardzo wysoki szczebel. Jak już wcześniej wspomniałam mój nowy zespół chce awansować. Ja chcę małymi szczeblami piąć się coraz wyżej i może kiedyś uda mi się wrócić do polskiej ekstraklasy, bo nie ukrywam, że do I ligi polskiej nie wiem, czy chciałabym wrócić.
- Przykre doświadczenia?
- Też. W jednym klubie niestety powody organizacyjne. W drugim klubie niski poziom sportowy drużyny, w której grałam. Także i mój, bo przecież grałyśmy wszystkie razem. Może i przykre doświadczenia. Może i finansowo troszeczkę gorzej to wygląda. Może zagranicą uda mi się jeszcze czegoś nauczyć. Jakaś nowa szkoła, nowe sposoby, nowi ludzie. Żebym została dobrze zrozumiana. Mogłabym grać w polskiej I lidze, ale w drużynie, która walczyłaby o awans.
- Dużo zawodniczek polskich jest w lidze francuskiej?
- Mało. Myślę, że dałoby się je policzyć na palcach jednej ręki. W ekstraklasie jest na pewno 1, ale nie pamiętam jej nazwiska. W I lidze były chyba 3 dziewczyny, ale się porozjeżdżały. Wiem, że w jednym zespole I ligi jest jeden polski trener. Też z nim rozmawiałam, ale ten zespół zajął w tym sezonie chyba VIII miejsce, stąd gra w takiej drużynie mnie nie interesowała. To nie jest mój cel. Ja chcę się pokazać w tej lidze i piąć się jak najwyżej.  
- Czy wiesz coś na temat zainteresowania siatkówką żeńską we Francji? Czy na mecze Twojej drużyny przychodzi wielu widzów?
- Myślę, że zainteresowanie jest, bo zespół ten grał w ekstraklasie. Z drugiej strony ludzie mają tam w czym wybierać. To są jednak tylko moje domysły, bo nie mam o tym pojęcia. Chociaż oglądałam tam jakieś zdjęcia z meczu dziewczyn i trybuny były pełne, czyli jakieś zainteresowanie chyba jest.
- To dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w lidze francuskiej.
- Nie dziękuję.