Final Four 2012 - dzień drugi Drukuj
czwartek, 22 marca 2012 18:12

Dzień drugi
Po śniadaniu udaliśmy się do Łodzi. Na początek poszliśmy do kościoła. Po mszy pojechaliśmy do Jana. Jest to kolekcjoner biletów i programów z Łodzi, którego poznałem przez internet. Okazało się, że Jan, to bardziej Pan Jan, gdyż jest wieku, w którym byłby na emeryturze nawet po planowanej reformie Tuska. Duchowo jednak czuje on się wciąż Janem. Zostaliśmy przez niego i jego małżonkę bardzo serdecznie przyjęci. Oprócz miłej rozmowy, było oglądanie kolekcjonerskich skarbów, jakie miły gospodarz zgromadził w ciągu wielu lat. A ma on dużo cennych biletów i programów. Ponadto mnóstwo zdjęć piłkarzy i odznak Widzewa. Więcej nie zdążyliśmy zobaczyć, bo brakło nam czasu.
Po tej wizycie pojechaliśmy na ulicę Piotrkowską. Po półgodzinnym spacerze pojechaliśmy pod Atlas Arenę. Byliśmy tam godzinę przed pierwszym meczem. W stronę hali sunęły już tłumy kibiców. Wielu z nich było już w strefie kibica obok hali, gdzie serwowano Tyskie.

 

W pomieszczeniu dla prasy  zjedliśmy smaczny żurek i udaliśmy się na halę. W niedzielę było więcej dziennikarzy. Zająłem ostatnie wolne miejsce przy pulpicie. Nie było tam nawet krzesła, które musiałem podprowadzić z miejsc dla VIP-ów.
Na początek odbyło się spotkanie Arkasu z Trentino. Mimo, że był to mecz o III miejsce, to nie umiałem się na nim skupić. Myślami byłem już przy finale. Zespół włoski zdeklasował drużynę Arkasu 3:0. Był to kolejny sygnał, że Rosjanie są faworytem finału, bo Skra, choć wygrała z Arkasem 3:0, to jednak mocno się męczyła. Kiedy po tym meczu zapytano obu trenerów, kto wygra finał. To kurtuazyjnie mówili, że nie wiedzą, ale dodawali, że, jak Zenit zagra, jak w sobotę, to będzie nie do pokonania.
Przed finałem hala się wyludniła. Okazało się, że kibice piją piwo w namiocie sponsora. W tym czasie spiker uczył ich dopingu. Czułem, że atmosfera rośnie z każdą minutą. Wiedziałem, że piwo pozytywnie wpłynie na doping w czasie meczu. Nie pomyliłem się. Atmosfera była rewelacyjna. Jeszcze lepsza niż w sobotę. Momentami było jak w ulu. To już nie była tylko zabawa na trybunach. To był głównie doping, ale też połączony z głośnym buczeniem, gdy Rosjanie szli na zagrywkę. Taką atmosferę uwielbiam.
Pierwszy set zapowiadał klęskę. Rosjanie rozbili Skrę do 15. Przeważali silną zagrywką, blokiem i dobrą grą w polu. Skra bardzo słabo grała w ataku. Słabiutki był Wlazły. W drugim secie role się odwróciły. Skra wygrała do 16. Set trzeci, to wreszcie zażarta walka i Skra wygrywa do 22. Polacy prezentują się bardzo dobrze. Coraz lepiej gra Wlazły. Znakomicie odbiera zagrywki Zatorski. Publiczność szaleje. Jeszcze większe emocje były w secie czwartym. Adrenalina tak mi skoczyła, że wystraszyłem się, że nie wytrzyma moje serce, które mam zdrowe. Skra miała piłki meczowe. Doping był znakomity. Zapominając, że siedzę na miejscach prasowych, śpiewałem razem z publicznością. Moje emocje podnieśli siedzący przede mną dziennikarze z Czech, którzy ostentacyjnie byli za Rosjanami. Przybijali sobie „piątki” z Laurentem Alekno, który siedział koło nich. W połowie czwartego seta sprowokowałem go mówiąc, że już po jego kolegach, bo widzę w ich oczach strach przed porażką. Niestety, ale Rosjanie wygrali czwartego seta 26:24. Młody Alekno odstresował się po tym secie wykrzykując coś po zdobyciu ostatniego punktu. W piątym secie momentami nie miałem siły się emocjonować. Bełchatowianie uciekli na 5:1. Niestety szybko dali się dogodzić. Znowu mieli meczbola. Trudno opisać, co wtedy się działo na trybunach. Każda piłka, to była długa wymiana. I znowu porażka. Tym razem 15:17. Po fantastycznym meczu Skra przegrała 2:3. To był bardzo wyrównany mecz. Co o tym zadecydowało, że przegraliśmy? Myślę, że Rosjanie mieli lepszą zagrywkę. Nasi zawodnicy psuli zbyt dużo zagrywek. Dla mnie najlepszym zawodnikiem Skry w tym meczu był libero Paweł Zatorski. Bardzo dobrze odbierał niezwykle mocne zagrywki Rosjan. Co dziwne zagrywali głównie na niego. Dramat, bo szczęście było tak blisko.

Niektórzy zawodnicy płakali. Zaraz po meczu odbyła się ceremonia wręczenia nagród. Polacy odbierając indywidualne wyróżnienia, wcale się nie cieszyli. Nie cieszyły ich też srebrne medale, a to przecież wielki sukces. Mimo sympatii do Wlazłego, uważam, że nie zasłużył na miano MVP turnieju. Był to ukłon w stronę gospodarzy. W czasie ceremonii nagradzania byliśmy z Elą na parkiecie. Wśród oficjeli wyróżniała się postać wicepremiera Waldemara Pawlaka, który nie wyglądał ciekawie w dżinsach i w sweterku. Po ostatnim meczu nie było konferencji prasowej, stąd z innymi dziennikarzami polowałem w Mix Zonie na naszych siatkarzy. Wysłuchałem tam wypowiedzi: Nawrockiego, Winiarskiego i Zatorskiego. Kiedy tam było przechodził młody Alekno. Wymownie, ale przyjaźnie, spojrzał w moją stronę. Jego mina mówiła wszystko.
I to był koniec wspaniałej siatkarskiej przygody. Teraz ruszyliśmy do domu, gdzie byliśmy o 2.00.
Podsumowanie:
1.    Zobaczyłem  4 mecze, z tego 1 niezwykle pasjonujący.
2.     Zobaczyłem w akcji wiele wspaniałych gwiazd siatkarskich. Na parkiecie pojawili się przedstawiciele 11 państw. W poszczególnych drużynach zagrali:
a)    Zenit: Bierieżko, Apalikow, Michajłow, Vermiglio (Włochy), Siwożelew, Wołkow, Babiczew, Obmoczajew, Gutsaljuk, Czeremisin, Priddy (USA)
b)    Skra: Falasca, Winiarski, Możdżonek, Wlazły, Kurek, Pliński, Zatorski, Woicki, Kłos
c)    Trentino: Raphael (Brazylia), Juantorena (Kuba), Birarelli, Stokr (Czechy), Djurić (Grecja), Kazijski (Bułgaria), Bari, Sokołow (Bułgaria), Żygadło (Polska), Della Lunga, Colaci
d)    Arkas: Hansen (USA), Bravo (Brazylia), Gok, Agamez (Kolumbia), Subasi, Duff (Kanada), Sahin, Tocoglu, Perrin (Kanada), Hascan.
3.    Wysłuchałem 4 wielkich trenerów: Alekno, Stojczew, Hoag, Nawrocki.
4.    Przekonałem się, że polscy siatkarze, to skromni i inteligentni ludzie.
5.    Zobaczyłem w akcji wspaniałych polskich kibiców. Rozwiesili oni wiele flag. Widziałem 1 flagę z Nysy i 2 z Głuchołaz.
6.    Przekonałem się, że Skra, to profesjonalny klub, który perfekcyjnie zorganizował imprezę. Wszystko było dograne. Bardzo dobra była współpraca z mediami.

Przygotowano wielkie show dla publiczności. W każdej przerwie coś się działo. Wyskakiwały np. chearleaderki, które prezentowały wysoki poziom. Co chwilę wybiegało 2 facetów w czerni, którzy wystrzeliwali w stronę publiczności koszulki Skry. Przez 2 dni wystrzelono ich kilkadziesiąt. Na drugi dzień panowie ci wyglądali, jak jakieś kosmiczne roboty.

Więcej zdjęć w galerii w dziale Volleyball