Rozmowa z Jackiem o jego wyprawie do Londynu Drukuj
sobota, 12 listopada 2011 13:56

Na niektóre ciekawsze mecze jeżdżę z Jackiem z Nysy, który jest wielkim fanatykiem piłki nożnej. Śmiało można o nim powiedzieć, że jest groundhopperem. Nie interesują go jednak mecze niższych lig. Sam o sobie nie mówi, że jest groundhopperem. Ale też nie wzbrania się przed tym określeniem. Od początku lat siedemdziesiątych XX wieku zaliczył wiele atrakcyjnych spotkań. Zaczynał od pucharowych bojów Górnika Zabrze, który toczył je na Stadionie Śląskim. Obecnie jeździ głównie na mecze reprezentacji Polski i polskich klubów w europejskich pucharach. Często jest na tych wyjazdowych. Jeździ też na mecze naszej ekstraklasy. Ostatnio był w Londynie na meczu Fulham -  Wisła. Przy okazji chciał zaliczyć jakieś mecze ligowe. Postanowiłem porozmawiać z nim na temat tej wyprawy. Efekty tej rozmowy przedstawiam poniżej.

 

Kiedy wyleciałeś do Londynu?
Wylecieliśmy z Michałem (syn Jacka) w czwartek rano, czyli w dniu meczu. Lecieliśmy z Wrocławia. Na lotnisku była bardzo fajna atmosfera, bo było mnóstwo kibiców. Cały samolot był wypełniony kibicami.
Czy to byli kibice Śląska Wrocław?
Właśnie nie. Byli z Wrocławia, Krakowa, Gdańska. Jest to fajna sprawa, że ci ludzie z różnych miast umawiają się, żeby razem udać się na mecz.
Czy to była ta główna grupa kibiców Wisły?
Nie,  główna grupa leciała z Krakowa. Z tego co słyszałem, to mieli oni problemy, bo w Krakowie była mgła. Podobno ci co nie mogli wystartować z Krakowa jechali samochodami do Gdańska, żeby stamtąd odlecieć. Wiem to stąd, że ci lecący z Wrocławia kontaktowali się z nimi telefonicznie.
O której byliście w Londynie?
W Londynie byliśmy o 16.30. Całe szczęście, że jest tam godzina do tyłu, bo moglibyśmy nie zdążyć na mecz. Z lotniska udaliśmy się do hotelu, a stamtąd od razu na stadion. Na meczu byliśmy na styk, czyli godzinę przed meczem.
Skąd mieliście bilety?
Kupiłem je przez Internet w cenie 10 funtów za sztukę. Były one na sektor gospodarzy. Miałem bardzo dobre miejsce. Pierwszy rząd przy murawie. Tuż obok narożnika boiska. Jak zawodnik wykonywał rzut rożny to mógłbym go złapać za rękę. Jak się okazało to na tej trybunie byli prawie sami Polacy, a podkreślam, że były to miejsca dla gospodarzy.

Czytałem w Internecie, że podobno miejscowi kibice wzywali ochronę, żeby zabierać od nich Polaków.
Nie było takiej możliwości. Rozmawiałem z jednym z ochroniarzy. Na tej trybunie siedziało od 9 do 11 tysięcy kibiców. Z tego Anglików było 200, może 300. Siedzieli jak trusie.
Ilu było widzów na meczu?
Nie wiem. Wiem tylko, że 13 tysięcy biletów kupili obywatele polscy. Oczywiście większość z nich mieszka w Anglii.
Podają, że na meczu było 20 tysięcy widzów, czyli z tego 7 tysięcy było Anglików?
Bardzo możliwe.
Jak wyglądały relacje między kibicami polskimi i angielskimi?
Nie było najlepiej. Anglicy wygwizdywali Nuneza. Atmosfera się zepsuła, gdy Johnson zdobył bramkę. Podbiegł do kibiców Wisły i coś tam zaczął pokazywać. W tym momencie kibice strasznie się oburzyli. Chcieli za nim wbiec na boisko. Nic sobie nie robili z tej osławionej kryminalnej linii, której nie można przekroczyć. Zaczęli rzucać w niego papierem toaletowym. Od tej pory zaczęły się niesympatyczne odzywki.
Podobno Anglicy strasznie się przestraszyli, jak Polacy odpalili race.
Nie, nie, nie. To była typowa raca dymna. Żadnej paniki nie wywołała. Tam był tylko jeden taki moment. Mianowicie za bramką siedzieli kibice Wisły, którzy zakupili bilety za pośrednictwem stowarzyszenia kibiców Wisły. Było ich 1500. Oni byli oddzieleni sektorem buforowym, gdzie nie było kibiców. Tymczasem następny sektor był wypełniony polskimi kibicami. Bufor więc nie był potrzebny. Skoro jednak ktoś podjął decyzję, że będzie tam bufor, to ochrona tego pilnowała. W pewnym momencie kibice Wisły uznali, że mają za ciasno i wtargnęli na ten sektor. Natychmiast ochrona wkroczyła tam. Jednak nie interweniowała i oni stali tam do końca. To było to miejsce gdzie był Patryk Małecki.
Jak sam mecz na żywo wyglądał?
Było widać różnicę w umiejętnościach. To znaczy dwóch zawodników robiło różnicę. Byli to: Johnson i Duff. Myślę, że gdyby tych dwóch zawodników przełożyć do Wisły, to wynik byłby odwrotny, bo pozostała dziewiątka była porównywalna z Wisłą. No z wyjątkiem środka obrony Wisły, który ostatnio gra katastrofalnie.

A jak doping kibiców Wisły?
Niesamowity, niesamowity. Wrażenie niesamowite. Przegrywa się mecz 1:4, a nagle cały stadion: „Nic się nie stało, Wisełko nic się nie stało.” To nie to, że był doping. Trybuny się aż trzęsły. Ci Anglicy po prostu oniemieli.  Zawodnicy Fulhamu, którzy nie załapali się do meczowej osiemnastki robili zdjęcia kibicom Wisły.
Czy po meczu kibice polscy od razu opuszczali stadion?
Nie, ale oni mają takie procedury, że ci żółci, czyli stewardzie podchodzą i proszą o opuszczenie stadionu. Było jednak widać, że oni są potwornie wystraszeni.
A jak wejście na stadion? Byliście w koszulkach Wisły?
Myśmy od samego lotniska podróżowali w koszulkach i szalikach Wisły.
A wzbudzaliście tym zainteresowanie w Londynie?
W Londynie trudno wzbudzić zainteresowanie swoim wyglądem. Tam są takie dziwolągi, ze się w głowie nie mieści.
A wracając do wejścia na stadion, to szybkie i sprawne?
Tak. Owszem sprawdzano nas, ale niezbyt dokładnie. Mieliśmy ze sobą 2 butelki plastikowe z wodą. Kazano nam je odkręcić i bez nakrętek mogliśmy je wnieść.  Na wielu polskich stadionach musielibyśmy wyrzucić butelki. W ogóle to stadion Fulham położony jest w bardzo starej dzielnicy Londynu. Oddalony jest o 2,5 km od stacji metra. Położony jest pomiędzy domkami jednorodzinnymi. Wszystkie domy mają ponad 50 lat. Taka typowa wiktoriańska zabudowa. Sam stadion dobrze wpisuje się w architekturę tej dzielnicy.  Jak się szło od stacji metra, to ci kibice Wisły byli wszędzie. Szli cały czas ze śpiewem.
Co możesz powiedzieć o hotelu, w którym mieszkaliście?
Załatwiłem sobie go przez Internet. Hotel był w centrum miasta, ale o bardzo niskim standardzie. Mieliśmy czteroosobowy pokój, za który płaciliśmy po 9 funtów za dobę. Przez to, że mieliśmy taki pokój zamówiony dla dwóch osób, to wiedzieliśmy, że dołożą na do niego jeszcze dwie osoby. Jak się okazało mieszkała z nami młoda Hiszpanka ze swoim chłopakiem. Kiedy rozmawiałem z nią okazało się, że jest z La Coruny. Wiedziała, że Fulham ma grać z Wisłą. Ucieszłyła się, jak zobaczyła, że mam szal z meczu Wisła Barcelona. Okazało się, że sympatyzuje z Barcą, ale kibicuje Deportivo. Z nim nie zamieniłem nawet słowa, bo prawdę mówiąc nas nie było w hotelu w ciągu dnia, a ich w nocy. Wstawaliśmy o 7.00. Szliśmy na śniadanie, które było w cenie pokoju. Było bardzo słabe. Zupa mleczna, herbata, grzanki z dżemem. Oni to nazywają śniadaniem kontynentalnym. Dodam, ze byliśmy na III piętrze. Winda była zepsuta. Trudno jednak narzekać na hotel, który jest tak tani.

Na jakich jeszcze meczach byliście w czasie tej wyprawy i czy chodziliście po pustych stadionach?
Pustych stadionów nie odwiedzaliśmy. W piątek byliśmy na zakupach. Bardzo tanio kupowaliśmy firmową odzież. Byliśmy jeszcze tylko na meczu Arsenal – WBA. Przymierzałem się jeszcze do meczu QPR – Manchester City, ale on się zaczynał pół godziny po meczu Arsenalu, a oba stadiony są od siebie oddalone o jakieś 15 km, stąd zrezygnowaliśmy z niego.
Jak zdobyłeś bilety na Arsenal?
O to jest ciekawa historia. Praktycznie nie ma biletów na Arsenal. Tam jest zawsze komplet widzów. Lecąc z Polski nie mieliśmy jeszcze biletów. Wszedłem jednak na fora kibiców Arsenalu. Tam daje się ogłoszenie, ze szuka się biletu. Wiele osób pisze, że może nie pójdą na mecz i odstąpią bilet, ale jeszcze tego nie wiedzą. Podają swój numer telefonu i każą zadzwonić. Lecąc miałem 16 numerów telefonów. W czwartek i piątek wydzwaniałem do nich, ale otrzymywałem odpowiedzi w stylu, że jeszcze nie wiem zadzwoń później. W piątek wieczorem, czyli dzień przed meczem nie mieliśmy biletów. W końcu zadzwoniłem do osoby, której zaproponowałem, żeby spotkać się w pubie i razem się napić. To pomogło. Udało mi się kupić bilety po 25 funtów. Tak umówiłem się z dwoma osobami. Były to najtańsze bilety za bramką. Są też strony, które oferują sprzedaż biletów na Arsenal, ale po 100 – 120 funtów. To są tacy jakby „oficjalne koniki”. Tam mówią na to mafia. Co ciekawe, nie widziałem, żeby na stadionie były kasy biletowe.
A jak wygląda droga na stadion Arsenalu? Czy ci kibice idą ze śpiewem na ustach?
Nie. Oni idą do pubów. Tam podlewają się wódeczką. Piją lekkie drinki. Bluza Arsenalu i wędrówka od baru do baru. W Tesco kupują jakąś sałatkę. Mieszają ją na ławce i tam ją jedzą. Kibice idą cicho. Nie śpiewają.
A kibice gości jak wchodzą?
Nie ma czegoś takiego, że idą kibice gości. Jest dla nich osobne wejście na stadion i oni pojedynczo przychodzą. Pod stadionem robią sobie zdjęcia. Wchodzą np. na armatę, która tam stoi. Miejscowi się nimi nie interesują.
Jak wyglądała atmosfera na trybunach?
Bardzo kiepsko. Śpiewy to może były przez 7 minut. Kibicowsko dużo gorzej niż w Polsce. Oni się zachwycają atmosferą na meczach. U nich jest tradycja chodzenia na mecze. Ja to porównują z naszą tradycją chodzenia do kościoła. Mąż w sobotę lub niedzielę idzie na mecz. Często bierze syna. Idzie do pubu. To jest taka tradycja. Wpisuje się to też w tradycję picia alkoholu. Nie możemy mieć pod tym względem żadnych kompleksów. Anglicy piją więcej od nas. Oczywiście wypijają go inaczej. Nie siadają z flaszką i bęc i po flaszce. Piją słabe drinki. Robią to powoli, ale przez długi czas.
Czy na meczu było dużo kobiet?
Dużo. Powiedzmy, że trzy razy więcej niż u nas. Jest też dużo starych ludzi.
Te kobiety też idą przez te puby?
Też.
A jak piłkarsko oceniasz mecz Arsenal – WBA?
Było 3:0. Ale poziom meczu niesamowity. O ile kibicowsko oni nam nie dorastają do pięt, o tyle piłkarsko jest odwrotnie. Koncert się zaczyna już na rozgrzewce. Piłkarze stają naprzeciw siebie w odległości około 25 metrów. Podają sobie piłkę bez przyjęcia. To są silne podania. Piłka nikomu nie odskakuje. Nikt nie podaje niecelnie. Na meczu nie ma sytuacji, żeby komuś odskoczyła piłka.

Walka ostra?
Tego elementu akurat bym nie przeceniał.  To był taki mecz, że WBA to byli drwale, którzy chcieli im nogi pourywać, natomiast Arsenal był na tyle dobry, że nie można ich było sfaulować. Duże wrażenie zrobił na mnie Walcott. Myślałem, że to jest przeciętny zawodnik. Na żywo mnie zachwycił. Jest to zawodnik klasy światowej.


Szczęsny?
W tym meczu miał bardzo mało pracy.
Ale jak wygląda jego pozycja w zespole?

W moim odczuciu jest tam gwiazdą nr 2. Jedynką jest van Persie, a dwójką on. Nr 3 jest Walcott. Cały stadion jest oblepiony reklamami, na których są głównie van Persie i Szczęsny. Na trybunach było sporo Polaków, którzy okrzykami wspierali go.

A Fabiański?
Widać, że czuje się zawodnikiem przegranym Na rozgrzewce chodzi przygarbiony, powłóczy nogami. Przegrany zawodnik.
Kiedy wracaliście do Polski?
W niedzielę.
Dziękuję za ciekawą rozmowę.
Również dziękuję. Mam dla Ciebie małą niespodziankę. Chciałem dołożyć do Twojej dużej kolekcji biletów bilety z obu spotkań, na których byłem w Londynie.
Dziękuję.