Dynamo Javornik - TJ Pisecna 1-1 (2013-14) Drukuj
niedziela, 10 listopada 2013 19:00

Korzystając, że jeszcze nie zaatakowała nas zima pojechaliśmy na mecz VII ligi czeskiej. Mając miłe wspomnienia z meczu w Kamieńcu Ząbkowickim, który tydzień temu oglądałem u podnóża pięknego zamku, postanowiłem pojechać do Javornika, ponieważ pamiętałem, że tam też jest ładny zamek. Nie wiedziałem tylko, czy z boiska go widać. Postanowiłem pojechać 36 km, żeby to sprawdzić. Javornik leży blisko Paczkowa. Okazało się, że z boiska go widać.

Na stadionie jest mała trybuna kryta, na dachu której jest napis FC Dynamo Javornik. Po obu stronach tej trybuny są stare deski, które pełnią role ławek. Jest też budynek, w którym sprzedają m.in.: wódkę, piwo, kofolę, kiełbasę z grilla, kawę. To się opłaca im robić, mimo że na meczu było 60 osób. Zamówiliśmy 2 kawy po 10 koron za kubek. Dostaliśmy je w domowych kubkach, co na czeskich stadionach jest normą. Dodam, że nasz sanepid zamknąłby pewnie ten lokal. Kubki myte są tam zimną wodą, co mnie nie przeszkadzało. Choć mecz odbywał się 9 listopada, to wielu Czechów w czasie meczu piło piwo. Wchodząc na stadion zaskoczyło mnie to, że nie sprzedawano biletów, co w Czechach mi się jeszcze chyba nigdy nie przytrafiło. Jednak okazało się, że w przerwie meczu chodziła pani i sprzedawała bilety. Podeszła też do nas i powiedziała coś, co oznaczało, że nie musimy ich kupować. Jednak po chwili podszedłem do niej mówiąc jej, że chcę 1 bilet kupić na pamiątkę. Na co ona powiedziała, że da mi za darmo 2 bilety. Przyznam, że mile mnie zaskoczyła.

Mecz Dynamo Javornik – TJ Pisecna dostarczył wielu emocji. Około 4. minuty spotkania bramkę zdobyli goście, którzy wykorzystali rzut karny. Potem przez prawie cały mecz bramki nie padały, choć gospodarze też mieli rzut karny, który bramkarz gości obronił. W ostatnich minutach Dynamo przycisnęło i tuż przed końcem meczu wyrównało.
Mecz ten był trochę inny od meczów, jakie oglądaliśmy dotychczas w Czechach. Był bardziej „polski”. Grano bardzo ostro. Zawodnicy skakali do siebie. Piłkarze i kibice mieli ciągle pretensje do sędziego, który dość dobrze sędziował. Przez cały ten mecz mogłem się podszkolić w czeskich przekleństwach. Według mnie największy błąd popełnił, gdy widać było, że chce dać kartkę zawodnikowi gości, ale jak się zorientował, że on już żółtą dostał, to mu jej nie dał. Za kilka minut musiał jednak wyrzucić z boiska jednego z piłkarzy z Pisecnej. Schodząc do szatni musiał wysłuchać pretensji miejscowych zawodników. Jeden z miejscowych kibiców chciał mu coś nawet ręcznie wytłumaczyć, ale miejscowi porządkowi odciągnęli go na bok.

Był to emocjonujący mecz, który można było oglądać na fajnym stadionie, z którego widać zamek i góry. Przy tym można było coś wypić i zjeść.
Na stronie można znaleźć film i zdjęcia z tego meczu