Mogren Budva - Celik Niksic 1-2 (2012-2013) Drukuj
wtorek, 28 sierpnia 2012 12:23

Pierwszoligowe spotkanie Mogren Budva – Celik Niksic było naszym ostatnim meczem w Czarnogórze. Wcześniej byliśmy na 2 meczach. Nie widzieliśmy na nich goli i dopingu. Kiedy zobaczyłem stadion w Budvie straciłem nadzieję, że będzie tu inaczej. Trybuny to przenośne konstrukcje stojące naprzeciwko siebie. Okazało się, że da się na nie wejść. Z obrzydzeniem stwierdziłem, że ludzie załatwiają tam swoje potrzeby fizjologiczne. Stąd nie można było chodzić po ziemi, żeby w coś nie wdepnąć. Mecz miał być o 17.00. Żadnego plakatu nie znalazłem. Strony internetowej też. Do tego mieliśmy jeszcze jeden problem.

 

Otóż o 19.20 odjeżdżał stamtąd ostatni autobus do Baru. Dworzec autobusowy był za daleko, żeby po meczu z niego odjechać. Kiedy jednak jechaliśmy parę dni wcześniej z Kotoru, to zauważyłem, że koło stadionu zatrzymał się właśnie ten autobus i zabrał ludzi do Baru. Na tym oparłem ten wyjazd. Tymczasem przeszliśmy stadion dookoła, a tam żadnego przystanku nie było. Okazało się, że tam są przystanki zwyczajowe. Ludzie wiedzą, w którym miejscu, do którego miasta zatrzymują się autobusy. Musieliśmy stracić ponad godzinę na ustalenie tego naszego miejsca. Kiedy przed 17 szliśmy na stadion, ku mojej wielkiej radości, zobaczyliśmy podjeżdżający autobus z kibicami gości, którzy byli głośni. No wreszcie jacyś navijaci – pomyślałem.

Tradycyjnie weszliśmy na stadion w charakterze polskich mediów. Nie pozwolono mi jednak na boisku robić zdjęć i wysłano nas na trybunę dla prasy i VIP-ów. W czasie meczu jeden z reporterów robił zdjęcia będąc obok boiska, a drugi robił je z trybun. Znowu koło nas usiadło 2 policjantów. Na trybunach zasiadło ponad 600 widzów, co zważywszy na to, że nie sprzedawano biletów, nie jest oszałamiającą liczbą. Trybuna gospodarzy była prawie pełna. Na trybunie gości było z 80 osób, z tego ponad 40 prowadzących doping. Gospodarze milczeli cały mecz. Kibice gości śpiewali cały czas. Wywiesili flagę z napisem: Nedobri. Prawie wszyscy byli w czerwonych koszulkach, które często zdejmowali. Nie mieli żadnych szalików. Zaskoczyło mnie to, że w przerwie poszli sobie na miasto, a pilnujący ich policjanci im w tym nie przeszkadzali. Cisza na stadionie była tylko w czasie pierwszych 10 minut II połowy, bo większości z nich nie było wtedy na trybunach. Gdy wrócili bawili się dalej. Sam mecz był najlepszym widowiskiem, jakie widziałem w Czarnogórze.  W naszej ekstraklasie oceniono by ten mecz, jako dobry (nie bardzo dobry). Goście objęli prowadzenie już w 4 minucie.

Według mnie byli drużyną lepszą w przeciągu całego spotkania. Jednak w 28 minucie gospodarze wyrównali. Po 2 minutach kibice Celiczka, jak śpiewali o swojej drużynie, mogli znowu się cieszyć z prowadzenia. Pomimo wielu sytuacji żadna z drużyn nie trafiła już potem do bramki. Pod koniec meczu zainteresowali się nami miejscowi dziennikarze. Pytali, czy jesteśmy z Włoch. Kiedy dowiedzieli się, że z Polski, to zaczęli zapowiadać wrześniowe zwycięstwo swojej drużyny z Polską. Są przekonani, że mają bardzo dobrą reprezentację i wygrają z nami 3:0. Miałem okazję porozmawiać z jednym z komentatorów telewizyjnych, który jak usłyszał, że jesteśmy na 3 meczu w Czarnogórze, to myślał, że przyjechaliśmy kupić jakiś zawodników, zwłaszcza, że Ela co jakiś czas nagrywała fragmenty meczu. Po meczu bez problemu odjechaliśmy do Baru z przystanku, którego nie ma.

Więcej zdjęć w galerii w folderze groundhopping-autumn 2012