Sokol Velke Kunetice - Tatran Supikovice 2-1 (16.04.2016) Drukuj
poniedziałek, 18 kwietnia 2016 18:19

Wybierając mecz w miejscowości Velke Kunetice kierowałem się tylko tym, że jeszcze tam nie byłem. Tymczasem oglądając bardzo dobre i ostre spotkanie z Supikovicami ciągle słyszałem powtarzane przez ludzi słowo – derby. Okazało się, że obie te miejscowości leżą niecałe 3 km od siebie. Choć był to mecz w najniższej w rejonie Jesenika lidze i grały zespoły ze środka tabeli, to dostarczył olbrzymich emocji. Jeszcze nigdy nie byłem na meczu w Czechach, na którym towarzystwo było tak pijane. Tak całkiem po polsku. Może dlatego, że ten mecz grano kilkaset metrów od granicy z Polską?

 

Do tej miejscowości wjeżdżamy ze Sławniowic. Trafić na boisko jest niezwykle ciężko. Gdybym chciał to zrobić nikogo nie pytając o drogę, to pewnie nigdy bym go nie znalazł. Gdyby mi wytłumaczono, zwłaszcza po czesku, jak dojechać, to myślę, że za jakimś trzecim podejściem by mi się udało. Miałem to szczęście, że pierwszy zapytany starszy pan powiedział, że bolą go nogi i pojedzie ze mną, bo właśnie idzie na boisko. Dodam, że w Czechach boisko to hriste. Żeby do niego dojechać musiałem spory kawałek przejechać polną drogą i to taką, że jak wracałem po meczu sam, to stanąłem i zastanawiałem się, czy tak pionową drogą (do tego z dziurami) mogę bezpiecznie zjechać.

Infrastruktura tego obiektu niezwykle mi się spodobała. Ma swój klimat. Oczywiście był bufet. Nie było tylko wędzarni z kiełbaskami. Stała pusta. Może za zimno było? Za to alkohol szedł ostro. Wódka, piwo. Jeden z trenerów pił piwo na ławce rezerwowych, a jeden z zawodników wypił browara na murawie tuż po końcowym gwizdku. Ja tradycyjnie wypiłem kofolę. Niestety, ale nie było beczkowej.

Do tego wszystkiego nie przystaje samo boisko, które jest bardzo krzywe. Każdy zespół 45 minut ma pod górkę.

Na meczu tych rozgrywek, które są odpowiednikiem naszej klasy B, były bilety, które sprzedawano w przerwie. Na bilecie jest data i nazwa zespołów, które grały. Wzór podobny do dawnych biletów Mikulovic. Piszę dawnych, bo nie wiem jakie mają obecnie.

Pojedynek ten był bardzo emocjonujący. W pierwszej połowie gospodarze mieli z górki i zdobyli 2 bramki. Po zmianie stron goście zdobyli kontaktowego gola. Od tego momentu poziom emocji, również tych niezdrowych, wzrósł. Chwilę potem gospodarze zdobyli trzecią bramkę. W pierwszej chwili sędzia ją uznał. Jednak na skutek protestów kibiców porozmawiał z liniowym, który był miejscowy i uznał, że ten nie wychwycił spalonego. Teraz nastąpiła … zmiana liniowego. Nie wiem, czy ten poprzedni się obraził, czy główny go odesłał. Wtedy było tak nerwowo, że trudno było mi się połapać.

Temat sędziów wybieranych z publiczności wygląda w Czechach inaczej niż w Polsce. U nas najczęściej chorągiewką dają dziecku, które nie rusza się z miejsca, a arbiter nawet na nie nie patrzy. Tam na meczu liniowi normalnie sędziowali, a główny ich decyzje szanował. Oni często podnosili chorągiewkę podejmując decyzje niekorzystne dla swojej drużyny. Nie pierwszy raz w Czechach coś takiego widziałem. U nas nigdy.

Ostatecznie gospodarze wygrali mecz 2:1. Nie zmienił tego nawet fakt, że pod koniec meczu bramkarz gości wybrał się na pole karne swoich przeciwników.

Spotkanie to pooglądało około 110 widzów.


IMG64691.JPG

IMG6478.JPG

IMG64791.JPG

IMG6480.JPG

IMG64930.JPG

IMG6497.JPG

IMG6498.JPG

IMG64990.JPG

IMG6514.JPG

IMG6520.JPG

IMG6530.JPG

IMG6531.JPG

IMG6533.JPG

IMG6538.JPG

IMG6542.JPG

IMG6547.JPG

IMG6550.JPG

IMG6560.JPG

IMG65620.JPG

IMG6568.JPG

IMG6569.JPG

IMG6572.JPG

IMG6574.JPG

IMG6585.JPG

IMG6588.JPG

IMG6590.JPG

IMG6592.JPG

IMG6596.JPG

IMG6597.JPG

IMG6600.JPG

IMG66020.JPG

IMG6603.JPG

IMG6604.JPG

IMG6607.JPG

IMG6612.JPG

IMG6613.JPG

IMG66161.JPG

IMG6617.JPG

IMG6620.JPG

www.facebook.com/mojewielkiemecze

@MojeWielkieMecz