Po dwóch kolejnych meczach, na których byłem w Czechach, a w których gospodarzami były dwa różne Sokoły, trafiłem na spotkanie do Niemodlina, gdzie (zupełny przypadek) też gra Sokół. W meczu 1/32 okręgowego PP beniaminek ligi okręgowej podejmował czołowy zespół IV ligi. Wielkie słowa uznania należą się dla działaczy piłkarskich z Niemodlina. Głównie za catering (piwo, napoje, kiełbaski) i bilety, z których jasno wynika z jakiego są meczu. Dodam, że bardzo ładnie prezentuje się tamtejszy stadion, a część widzów podjęła próbę prowadzenia dopingu. Najlepsza przyśpiewka to: „Jajo (lub Jojo?), wnuczku ty nasz pokaż babci jak w piłkę grasz".
Muszę kolejny raz przyznać, że na meczach w Zabrzu to jest klimat, a na tych z Legią to szczególny. Komplet widzów, niezwykle głośny doping, w który bardzo mocno włączały się wszystkie trybuny, plus liczna grupa kibiców Legii i Zagłębia Sosnowiec, to główne atuty tego widowiska. Na ten mecz pojechało ze mną kilka osób, które na stadionie w Zabrzu były pierwszy raz i były one pod wrażeniem tego wszystkiego. Najmniej zachwytów było nad samą grą piłkarzy. Nie wiem, jak osłabionego rywala musi dostać Legia, żeby zagrać na miarę swojego budżetu?
Jadąc do Opola na mecz Ruchu z Legią ciekawiło mnie kilka kwestii. Gdzie na stadionie Odry stanie zdzieszowicki młyn? Czy fanatycy Odry będą jakoś wyraźnie obecni na stadionie lub wokół niego? Jaka będzie frekwencja? Jak w sektorze gości zaprezentują się kibice Legii? Jak na tle trzecioligowca wypadną piłkarze mistrza Polski? Jak ten mecz się zakończy? Kto stanie w bramce Ruchu? Poniżej przedstawiam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Mecz ROW-u z Górnikiem zgromadził największą widownię w I rundzie Pucharu Polski. Powody tego były dwa. Pierwszy to taki, że Górnik ma dużo kibiców, a z Zabrza do Rybnika jest blisko, a drugi, że fani obu klubów są zaprzyjaźnieni. Ze względu na głośny doping i oprawę pirotechniczną, mecz ten wypadł okazale pod względem kibicowskim. Piłkarsko Górnik nie zachwycił, ale pewnie wygrał.
Pod wieloma względami finał terytorialnego Pucharu Polski dla klubów z rejonu Nysa – Prudnik był znakomitym widowiskiem, jakiego dawno w niskich ligach nie oglądałem. Pod wieloma aspektami była to impreza niespotykana w tych okolicach. Były też momenty, które zadowoliłyby miłośników kibicowskich klimatów, a które wielu obecnym na stadionie w Rusocinie nie spodobały się. Do tego też się poniżej odniosę.
Byłem na finale Pucharu Polski i nie rozumiem tej olbrzymiej nagonki, że mecz ten to była antyreklama polskiej piłki. Pojechaliśmy w siedmioosobowym składzie (spokojnych ludzi), którzy byli w wieku od prawie 30 do prawie 60 lat i wszyscy zgodnie powtarzali, że tak wspaniałego widowiska jeszcze nie oglądali. Oczywiście nikt nie pochwalał tego, że kibice Lecha rzucali race na boisko. Jednak do tego momentu, czyli przez około 80 minut, atmosfera była niepowtarzalna. I o tym powinniśmy głównie mówić, bo to była znakomita reklama polskiej piłki.
Wchodząc na finał Pucharu Polski poczułem się jak w czasach PRL. Wściekłość, bezradność i bezsilność. Państwo w państwie. Zanim pojawiłem się pod stadionem przeczytałem regulamin tego meczu, który PZPN nazwał „Asystentem Kibica Finału Pucharu Polski”. Tam była informacja, że nie wolno wnosić dużych kamer i aparatów z wymiennym obiektywem, ale większym niż 10 cm. W domu linijką pomierzyłem obiektywy i wybrałem spełniający wymogi. Tymczasem w czasie kontroli pani powiedziała, że nie mogę wnieść tych urządzeń.
Mecz z opolską Odrą okazał się dużym wydarzeniem dla kibiców Stali Brzeg, którzy bardzo licznie stawili się na swoim pięknym stadionie. Stworzyli oni bardzo dobre widowisko pirotechniczne. Swoim zachowaniem postawili na nogi sporo sił policyjnych. Na meczu zabrakło fanów Odry, którzy zorganizowali wyjazd na Marsz Niepodległości do Warszawy.
Dla mnie największym atutem regionalnego Pucharu Polski jest to, że mecze odbywają się w środku tygodnia. Dochodzi mi więc dodatkowy termin piłkarski. Tym razem wykorzystałem go na mecz w moim mieście. Będąca wiceliderem ligi okręgowej miejscowa Polonia podejmowała swoją imienniczkę z Głubczyc, która w IV lidze opolskiej zajmuje III miejsce.
W finale terytorialnego Pucharu Polski (OZPN Opole Region 5 Nysa – Prudnik) LZS Ścinawa Nyska pokonała 3:2 LZS Dytmarów. Mecz odbył się na boisku w Moszczance. Wybrałem się na to spotkanie, bo lubię wszelkie finały, bo one się kończą większymi lub mniejszymi fetami. Mam na myśli to, co po meczu dzieje się na murawie. Do tego nigdy wcześniej nie byłem na boisku Sudetów Moszczanki, choć w poprzednim sezonie oglądałem ich mecz w roli gospodarzy, jednak rozgrywali go w sąsiedniej miejscowości, bo ich obiekt był w budowie lub przebudowie.
Jak w meczu pucharowym gra zespół zajmujący 16. miejsce w tabeli (4 punkty po 15 meczach) z drużyną z 4. pozycji (36 punktów) i pierwszy traci 2 bramki, to wydaje się, że już sprawa awansu jest przesądzona. W Głogówku, gdzie pierwszy raz oglądałem mecz, piłkarze Fortuny pokazali, że tak nie musi być. Przekonałem się o tym w towarzystwie dwóch raciborskich groundhopperów.
W meczu okręgowego Pucharu Polski Polonia Nysa pokonała 1:0 Stal Brzeg. To niespodzianka, bo zespół z Brzegu jest liderem IV ligi, a Polonia jest na VI miejscu w lidze okręgowej.
W półfinale wojewódzkiego Pucharu Polski spotkały się zespoły Czarnych Otmuchów i Piasta Strzelce Opolskie. Rzadko w środy są koło mnie jakieś mecze, stąd wybrałem się na to spotkanie, zwłaszcza, że piękna pogoda do tego zachęcała. Oba zespoły potrafią grać w tych rozgrywkach, bo w 2011 roku oglądałem w finale Czarnych, a w zeszłym roku Piasta. Drużyny te grają w III lidze opolsko-śląskiej, z której spadną. Było więc duże ryzyko, że mecz może być słaby. Na szczęście tak nie było.
Ostatniego kwietnia, meczem o okręgowy PP, w którym Polonia Nysa podejmowała Małapanew Ozimek, rozpocząłem długi weekend majowy. Polonia jest obecnie na IV miejscu w lidze okręgowej i do II miejsca, premiowanego awansem, traci 4 punkty. Małapanew jest liderem IV ligi, w której wygrała 6 ostatnich spotkań, w których strzeliła 23 bramki, a straciła tylko 2. Widziałem niedawno ten zespół jak rozbił Otmęt Krapkowice 7:0. Mimo, że Polonia wyeliminowała w poprzedniej rundzie Odrę Wodzisław, to faworytem meczu byli dla mnie goście.
Nysa jest piłkarską pustynią. Najlepszy w tym mieście klub, Polonia, gra w lidze okręgowej (6. level). Na stadionach nyskich (są 2) nie ma dopingu. Jak kilka lat temu w meczu IV ligi Polonia Nysa miała podejmować Odrę Opole, to ze względu na policję … mecz przeniesiono do Opola. Kiedy tylko dowiedziałem się, że w okręgowym Pucharze Polski Polonia wylosowała Odrę Wodzisław, to wiedziałem, że muszę to zobaczyć. Największym magnesem był dla mnie przyjazd kibiców Odry Wodzisław. Piłkarzy Odry, którzy grają dwie ligi wyżej od nysan, też chciałem pooglądać.
Już wielokrotnie pisałem, że nie lubię z wyprzedzeniem planować, na jakie mecze pojadę. Wczoraj wiedziałem, że pojadę na jakiś mecz, ale nie wiedziałem na jaki. Miałem kilka pomysłów. Mało tego, ale wychodząc z domu o 12.15 nie byłem pewny gdzie jadę. W nawigację wpisałem Gać i już ruszyłem na mecz Foto-Higieny Gać, która gra w III lidze dolnośląsko-lubuskiej. Według nawigacji miałem się spóźnić 5 minut. Po chwili zatrzymałem samochód i w nawigację wpisałem Łącznik.
Dzisiaj na boiska wyszły drużyny najniższych lig podokręgu nyskiego, by zagrać mecze okręgowego Pucharu Polski (Podokręg Nysa). Moje Wielkie Mecze postanowiły wybrać się na mecz do Sękowic. Powód był prosty – nigdy tam nie byłem. LZS Sękowice podejmowały LZS Polski Świętów. Obie drużyny grają w klasie B.
Jadąc na mecz Pucharu Polski Odra Opole – Miedź Legnica myślałem, że to będzie wydarzenie sezonu. Głównie liczyłem na rekordową frekwencję, a przy okazji na dobry piłkarsko mecz. Przy rekordowej frekwencji spodziewałem się niesamowitego dopingu, bo wiadomo, że w Opolu najbardziej nie lubią Śląska Wrocław, a kibice tego klubu trzymają z Miedzią. Trochę się rozczarowałem, bo było nieźle, ale nie wspaniale. Na trybunach było 2500 osób, czyli tyle, co na Przyszłości Rogów. Do tego sporo osób się spóźniło. Sektor A na Odrze nie pękał w szwach. Sektor gości też świecił pustkami. Doping żadnej ze stron nie powalał.
Jadąc na mecz Odry Opole z ROW Rybnik spodziewałem się wspaniałej atmosfery na trybunach. Wiedziałem, że przyjedzie duża grupa kibiców z Rybnika. Niestety okazało się, że w Opolu jest deszczowa pogoda, co wpłynęło na frekwencje na stadionie. Było 950 widzów – liczyłem na co najmniej 2 razy tyle. Ci co nie byli niech żałują, bo piłkarsko była super. Na trybunach też nieźle, choć tym razem obie grupy za bardzo skupiły się na wzajemnym obrażaniu. Nie było żadnych opraw. Dość aktywni byli kibice Odry siedzący poza Sektorem A. Ogólnie fajna atmosfera i mnóstwo emocji. Ja już pod koniec tamtego sezonu pisałem, że Danowski jest najlepszym piłkarzem Odry. Na stronie można znaleźć 4 moje filmy z tego meczu TUTAJ.
Cóż to był za mecz. W przedwstępnej rundzie Pucharu Polski Odra Opole zremisowała 2:2 z ROW-em Rybnik. Jednak lepiej strzelała karne i awansowała. O tych wydarzenia opowiadają 4 filmy. Pierwszy pokazuje wszystkie rzuty karne. Na drugim jest gol Tomanka z Odry. Trzeci przedstawia doping kibiców Row-u, a na czwartym doping Odry.
W środę 15 maja pojawiła się okazja zobaczenia stadionu piłkarskiego w Brzegu, a na nim finału Pucharu Polski na szczeblu okręgu (OZPN Opole). Do finału doszła Odra Opole, która ma duże szanse na awans do II ligi i Piast Strzelce Opolskie, który poważnie liczy się w walce o III ligę. Wiedziałem, że zwycięzca tego meczu zagra na szczeblu centralnym Pucharu Polski. Spodziewałem się przyjazdu kibiców Odry, co już było gwarancją ciekawego widowiska, bo mecz, w którym są śpiewy jest atrakcyjniejszy. Udało mi się namówić na wspólny wyjazd Jacka, który raczej gustuje w wyższych ligach.