Mecz opolskiej ligi okręgowej pomiędzy Sokołem Niemodlin i LZS Racławiczki zakończył się hokejowym wynikiem 4:5. Już sam wynik pokazuje, że było na nim ciekawie. Poniżej 5 rzeczy, które mnie na tym meczu zachwyciły. No dobra – bardzo podobały mi się. Kolejność przypadkowa.
Gdy w sobotę kolejny dzień padały ulewne deszcze, a OZPN Opole zawiesił na cały weekend wszystkie mecze od IV ligi w dół, to nie liczyłem, że w niedzielę pooglądam jakiś mecz. Tymczasem w niedzielę była piękna słoneczna pogoda. Zacząłem więc szukać meczu w województwie dolnośląskim. Zdecydowałem się na spotkanie w Złotym Stoku, w którym jeszcze nigdy nie byłem na stadionie, a który leży niecałe 40 km od Nysy.
Mecz dolnośląskiej okręgówki Sparta Ziębice – Zamek Kamieniec Ząbkowicki wybrałem bardzo świadomie i nie był to wybór przypadkowy. Jesienią 2013 roku byłem na meczu w Ziębicach, a wiosną w Kamieńcu Ząbkowickim. Na obu tych spotkaniach kibice tych drużyn prowadzili fajny doping. Liczyłem więc teraz na pokazy wokalne obu tych grup. Czułem też, że jakiś pokaz pirotechniczny też może się zdarzyć, zwłaszcza, że to było spotkanie derbowe.
Dzisiaj nie miałem pomysłu, gdzie pojechać na mecz, stąd wybrałem spotkanie, które rozgrywano najbliżej mojego miejsca zamieszkania. Pojechałem do Rusocina na derby powiatu nyskiego, do których doszło w lidze okręgowej, a w których LKS Rusocin zagrał z LZS Kałków. Okazało się, że trafiłem na bardzo ciekawe spotkanie, co widać zwłaszcza, gdy popatrzy się na moje zdjęcia z tego pojedynku, które są poniżej.
Mijał już prawie miesiąc, gdy nie zaliczyłem żadnego nowego stadionu. W tym czasie zaliczałem stadiony i hale, które dobrze znałem. Postanowiłem więc wybrać się w nowe miejsce. Kilka dni wcześniej nakręcił mnie kolega, który przyjechał na Dolny Śląsk, żebyśmy wybrali się do Kamieńca Ząbkowickiego.
Mecz dolnośląskiej ligi okręgowej, który bardzo mi się podobał. Stadion położony jest pięknie pod zamkiem. Znakomity doping prowadzili miejscowi kibice. Byli też kibice gości, których gdy zaczął padać deszcz, miejscowi przyjęli pod swój dach, gdzie obie grupy przekrzykiwały się. Do tego wspaniała walka była na boisku.
Po meczu LZS Jędrzychów – LZS Jasienica Górna natychmiast pojechałem na mecz do Rusocina. Tam w ramach opolskiej ligi okręgowej LKS Rusocin podejmował Porawie Większyce. Goście w poprzednim sezonie długo walczyli o awans.
3 lipca wylądowaliśmy na meczu opolskiej ligi okręgowej LZS Starowice – GKS Grodków. Dużo było powodów, które zadecydowały, że wybrałem ten mecz. 1. Były to derby gminy Grodków, a derby, to brzmi ciekawie. 2. Była to ostatnia kolejka, a już wcześniej Starowice zapewniły sobie awans i liczyłem na jakąś fetę. 3. Dla GKS Grodków był to mecz o utrzymanie się. Musiał wygrać i liczyć na dobre wyniki na innych boiskach. 4. Wprawdzie byłem już kiedyś na stadionie w Grodkowie, ale przed jego przebudową, a słyszałem, że stadion jest teraz bardzo ładny. Mają się na nim odbywać nawet mecze młodzieżowych Mistrzostw Europy dziewcząt. Obie te drużyny rozgrywają swoje mecze na tym stadionie.
Z derbów gminy Grodków powstały 2 krótkie filmy. Jeden pokazuje fragmenty meczu LZS Starowice - GKS Grodków, a drugi wygląd przebudowanego stadionu w Grodkowie. Na pierwszym filmie jest ostrzał bramki GKS Grodków i znakomite interwencje ich bramkarza, w tym obrona rzutu karnego. Widać też jak wpada druga bramka dla Starowic. Na filmie o stadionie widać jak wielki płot oddziela trybuny od murawy i przeszkadza w oglądaniu meczu.
W Grądach doszło do derbów powiatu nyskiego. Miejscowy Atom Grądy-Goświnowice podejmował LKS Rusocin. Na trybunach zasiadło 150 widzów. Szczerze mówiąc liczyłem na co najmniej 2 razy więcej. Dużo było kibiców gości. Byli przemieszani z miejscowymi widzami. Do przerwy nie padła żadna bramka. Dyskutujący kibice na trybunach twierdzili, że kto po przerwie strzeli 1 gola, ten wygra 1:0, bo przy tak wyrównanej grze obu drużyn więcej bramek nie będzie. W II połowie pierwsi do bramki trafili gospodarze.
W niedzielne popołudnie (06.05.2012) większość kibiców w Polsce oglądała mecz siatkówki kobiet, w którym Polki grały z Turczynkami o prawo gry na igrzyskach olimpijskich oraz mecze ostatniej kolejki w piłkarskiej ekstraklasie, które zapowiadały się pasjonująco. Moje Wielkie Mecze dokonały zupełnie innego wyboru i wybrały się na mecz ligi okręgowej do Rusocina. Tam przyjechał lider tych rozgrywek, czyli MKS Gogolin. Chciałem zobaczyć, jak na tle zespołu z Rusocina zaprezentuje się zespół z Gogolina. Takich osób, które wybrały ten mecz było około 90. Nie tylko zrezygnowali z atrakcyjnych transmisji sportowych, ale jeszcze porządnie zmarzli, bo temperatura spadła do 10 stopni, a jeszcze wczoraj było o 15 stopni więcej. Z piłkarskiego punktu widzenia wybór okazał się dobry. W Rusocinie pooglądałem ciekawe spotkanie.
Miłośnicy niższych lig piłkarskich, i jedzenia słonecznika na świeżym powietrzu, są już w żywiole, bo większość z nich już wystartowało. Do tego w ten weekend do przyjścia na boiska zachęcała ładna pogoda. W sobotnie popołudnie (24 marca) wybraliśmy się z Elą do Głuchołaz na mecz opolskiej ligi okręgowej. Miejscowa Unia (XIII miejsce) podejmowała LZS Walce (VI miejsce). Nie był to więc jakiś mecz na szczycie. Było typowe ligowe spotkanie.
W sobotę 10 marca wybraliśmy się z Elą na cały dzień do Kędzierzyna-Koźla. Oprócz odwiedzania rodziny zaplanowaliśmy, że zobaczymy dwa mecze. Jeden piłkarski, a drugi siatkarski. Pierwszy, to piłkarskie derby Kędzierzyna-Koźla, w których Odra podejmowała Chemika. Mecz ten odbył się w ramach rozgrywek ligi okręgowej. Drugie spotkanie, to mecz Zaksy Kędzierzyn-Koźle z Fartem Kielce. Był to mecz pierwszej rundy play-off siatkarskiej PlusLigi. Derby Kędzierzyna zainteresowały mnie głównie ze względu na kibiców Chemika. Ci nie zawiedli. Przybyli na stadion w liczbie około 300 osób.
Dwie różne połowy w Głuchołazach Do będącej w dolnych rejonach tabeli ligi okręgowej Unii Głuchołazy przyjechał wicelider, czyli Chemik Kędzierzyn. Wraz z nim przyjechała spora grupa kibiców w liczbie około 70 osób. Nie chcąc płacić po 5 zł za bilet weszli „z bramą”. Miejscowych na mecz przyszło około 150. Doping prowadzili tylko goście, którzy wywiesili jedną flagę. Robili to bardzo głośno i ciekawie. Oprócz wspierania swoich piłkarzy wyrazili też swoją niechęć do opolskiej Odry. Sam mecz miał dwa oblicza. Dużo ciekawsza była pierwsza połowa, która była bardzo wyrównana. Mecz był prowadzony w szybkim tempie. Jedynego gola zdobyli gospodarze.
Niespodzianka w Rusocinie W sobotnie popołudnie 15.10.2011 roku zajmujący ostatnie miejsce w lidze okręgowej LKS Rusocin podejmował wicelidera, czyli zespół Chemika Kędzierzyn. Biorąc pod uwagę miejsca obu zespołów w ligowej tabeli, to zdecydowanym faworytem byli goście. Ci mogli jeszcze dodatkowo liczyć na głośny doping swoich kibiców, którzy w liczbie ponad 50 osób przybyli do Rusocina. Miejscowych było maksimum 80 osób. I tu mnie trochę rozczarowali, bo liczyłem, że padnie w Rusocinie rekord frekwencji. Nie wiem, co zadecydowało o tak słabej frekwencji. Może niska temperatura? A może słabe wyniki osiągnięte dotychczas przez miejscowych?
Groundhopperzy niemieccy na lidze okręgowej we Wrocławiu Na stadionie Oławki Na Niskich Łąkach pojawiłem się z kilkuminutowym opóźnieniem. Przyjechałem tu na mecz Polonii Wrocław z MKP Wołów. Stadion zrobił na mnie dobre wrażenie. Jest zadbany. Ładnie wygląda niewielka kryta trybuna. Zaskoczyło mnie to, że na trybunach było tylko 30 widzów. Później liczba ich wzrosła do 45. Po chwili oglądania meczu podszedłem do najbliższej osoby, żeby zapytać o wynik, a ta osoba spytała mnie po angielsku czy mówię w tym języku. No niestety, ale mnie nauczono rosyjskiego. W trakcie meczu podsłuchałem, że dwóch młodych mężczyzn i dziewczyna rozmawiają po niemiecku. Zacząłem przeczuwać, że to mogą być niemieccy groundhopperzy (stadionowi turyści). Wiedziałem, że groundhopping jest w Niemczech bardzo popularny. Miałem wielką ochotę sprawdzić czy moje przypuszczenia są słuszne, ale powstrzymywała mnie bariera językowa. Na szczęście z niemieckim u mnie ciut lepiej niż z angielskim i w końcu przełamałem się. Jakież było ich zdziwienie, ze ja też podaję się za groundhoppera.
20 sierpnia 2011 roku wybraliśmy się na mecz Górnika Pszów. Jest to znany klub, który jednak największe sukcesy odnosił w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Wtedy Górnik grał w II lidze zajmując w niej nawet IV miejsce. Doszli też do ¼ PP. Obecnie grają w lidze okręgowej. Tego dnia gościli u siebie zespół LKS Górki Śląskie. Bardzo okazale prezentuje się stadion w Pszowie, zwłaszcza jak na ligę okręgową. Oficjalnie jest tam 6 tysięcy miejsc, z tego 3 tysiące miejsc siedzących. Główna trybuna jest cała kryta.
Mecz ligi okręgowej LZS Kastor Jasienica Górna – LZS Kałków to derby gminy Otmuchów. I to takie prawdziwe derby podwyższonego ryzyka. Pierwszy raz gościliśmy z Elą na boisku w Jasienicy Górnej. Parę rzeczy zaskoczyło mnie na plus. Przede wszystkim frekwencja. Na meczu było 330 widzów. Jak na mecz takiej ligi to super wynik. Lepszy niż na derbach powiatu nyskiego w IV lidze. Również atmosfera dużo lepsza. Typowo derbowa. Zaskoczyło mnie też to, że chwilami pojawiało się coś, co można nazwać dopingiem. Miejscowi używali bęben i syrenę strażacką. Wywiesili biało – czerwoną flagę z napisem Jasienica Górna.
W wielką sobotę udałem się na mecz ligi okręgowej do Ścinawy Nyskiej. Miejscowy LZS podejmował Unię Głuchołazy. Tym razem towarzyszył mi mój syn. Obawiałem się, że mimo pięknej pogody tego dnia mało kto przyjdzie na mecz. Pomyliłem się. Było około 170 osób. W tym grupa kibiców z Głuchołaz. Miejscowy stadion zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Zaskoczyło mnie też to, że klub sprzedaje bilety, co w lidze okręgowej nie jest regułom.
Dzisiaj wydłubaliśmy z Elą pierwszą paczkę słoneczniku w tej rundzie. Wcześnie nie było okazji, bo oglądaliśmy mecze w dwóch najwyższych ligach i jeden sparing w Krakowie, a co ciekawe nie wszędzie w Polsce jest zwyczaj jedzenia słoneczniku w czasie meczu. Okazja do tego była dobra, bo wybraliśmy się na mecz pomiędzy LZS Konradową a Czarnymi Otmuchów.